STRONA GŁÓWNA   •    PORADY   •    PRODUKTY   •    MOJE WŁOSY   •    INNE
PRODUKTY |
PORADY |
MOJE WŁOSY |

Maski i odżywki, których używam - moje hity i kity w pielęgnacji włosów

W dzisiejszym poście postaram się pokrótce zrecenzować produkty, które stosuję w pielęgnacji moich włosów oraz opiszę które z nich są moimi ulubieńcami, a których najchętniej już dawno bym się pozbyła.

W kolejnych wpisach opiszę resztę produktów widocznych na zdjęciu poniżej, czyli szampony, olejki, półprodukty oraz produkty do stylizacji.




Maski





Na ten moment posiadam dwie litrowe maski, które są na wykończeniu, więc sądzę, że moja opinia o nich jest jak najbardziej wiarygodna:

  • Stapiz Sleek Line Repair and Shine - jest to maska, której używam od prawie roku w dużych ilościach, a dopiero teraz zaczyna mi się kończyć. Profesjonalny produkt do kupienia w sklepach fryzjerskich przeznaczony do włosów  zniszczonych i suchych. Maska zawiera jedwab, wyciąg z pestek słonecznika i innych roślin. Bardzo silnie regeneruje oraz zawiera filtr uv, który chroni włosy przed szkodliwym działaniem słońca. Po dłuższym stosowaniu zauważyłam, że włosy stały się bardziej gładkie, miękkie i lśniące, a poza tym są dużo bardziej dociążone. Dużym plusem jest także konsystencja - maska jest gęsta, nie spływa i dobrze się ją rozprowadza. Dodatkowo uwielbiam jej słodki, budyniowy zapach. Podsumowując - maska ta w dużym stopniu pomogła mi odżywić włosy na początku włosomaniactwa i polecam ją każdemu kto ma zniszczone bądź suche włosy.
  • Kallos KJMN Blueberry - jest moim absolutnym ulubieńcem jeśli chodzi o dotychczas przetestowane maski (a trochę ich już było). Maska ma w składzie ekstrakt z czarnej jagody, witaminy i wiele aktywnych składników, które przenikają do włosów odżywiając i pielęgnując je. Olej z awokado zajmuje czwarte miejsce w składzie i według mnie to właśnie on odgrywa kluczową rolę w działaniu maski. Dodatkowo moje włosy uwielbiają emolienty więc maska jest strzałem w dziesiątkę. Na plus mogę także dodać, że konsystencja Blueberry jest idealna - ani za rzadka ani za gęsta. Jedyny minus to jej zapach, który w ogóle nie przypomina jagód, a raczej kojarzy się z odżywkami dołączanymi do farb chemicznych. Jest to jednak mało ważne przy efektach jakie po dłuższym czasie daje jej stosowanie (używam jej od stycznia) - włosy są nawilżone, dociążone, lśniące, miękkie i elastyczne, czyli dokładnie takie jak powinny być. 

Obuty tych masek używam nakładając je pod foliowy czepek, podgrzewając suszarką i zakładając na całość czapkę, aby łuski włosów otworzył się pod wpływem ciepła i wszystkie składniki mogły wniknąć wgłąb włosa. Spłukuję po około 20-30 minutach i wtedy efekt gwarantowany. 


Odżywki




Aktualnie wszystkie odżywki, które posiadam pochodzą z Niemiec, ale niektóre z nich można kupić w Rossmannie lub w sklepach z niemiecką chemią.

  • Balea Figa i Perła - odżywka nabłyszczająca włosy z ekstraktem z figi i perły oraz prowitaminą B3 i B5. Plusem jest to, że odżywka nie zawiera silikonów ani parabenów. Producent obiecuje, że ,, odżywka nadaje włosom matowym i bez połysku fascynujący połysk i wyczuwalnie większą gładkość''. Moim włosom niestety nie przypadła do gustu chociaż robiłam kilka podejść. Wydaje mi się, że może być odpowiedniejsza dla cienkich i prostych włosów.  Ogólnie odżywka ma bardzo dobre opinie, więc potwierdza to regułę, że każde włosy są inne i nie na każdych dany produkt musi się sprawdzić.
  • Balea Beautiful  Long - jest to odżywka do włosów długich z serii profesjonalnej.  Obietnice producenta to zauważalnie zdrowsze i silniejsze włosy na całej długości oraz gładko sunący grzebień. Odżywcza formuła z fito-keratyną i olejkiem Inca Inchi wzmocni Twoje włosy i podkreśli ich długość.  Odżywka ta nie sprawdziła się u mnie ze względu na proteiny w składzie, ale za to u mojej siostry działa fenomenalnie - ułatwia rozczesywanie, wygładza i nabłyszcza włosy. Według  mnie jest idealna dla długich, cienkich i prostych włosów, o czym mogliście się także przekonać czytając wpis o laminowaniu, w którym użyłyśmy właśnie tej odżywki. 
  • Isana Aloes i Bawełna - jest to świetna nawilżająca odżywka, którą możecie zakupić w Rossmannie za ok. 6 zł, a przyznam, że naprawdę warto - odżywka ma bogaty humektantowy skład ze względu na obecność pantenolu, soku z liści aloesu i gliceryny na wysokiej pozycji. Doskonale sprawdza się w codziennej pielęgnacji gdzie nie mamy zbyt wiele czasu na trzymanie odżywki na włosach. U mnie doskonale sprawdza się nałożona po wcześniejszym olejowaniu na kilka minut. Jedyne co mi się  niej nie podoba to zapach, który kojarzy się z proszkiem do prania, ale jej działanie w pełni mi to rekompensuje.
  • Alverde Migdał i Olejek Arganowy -ma silnie emolientowy skład, który uwielbiają moje włosy, więc ta odżywka sprawdza się na nich świetnie. Moje włosy po jej użyciu są odpowiednio nawilżone i dociążone a zawsze na tym najbardziej mi zależy. Dodatkowo odżywka ma idealną, niespotykaną prze mnie dotychczas konsystencję - wyjątkowo gęstą, a przez co wydajną. Zapach także jest przyjemny - zdecydowanie są w nim wyczuwalne olejki. Sądzę, że odżywka może sprawdzić się w przypadku mocno przesuszonych lub puszących się włosów, a nie polecam jej do włosów cienkich i prostych - może je obciążyć i sprawić, że będą wyglądały na tłuste. 
  • Alverde Awokado i Winogrona - producent obiecuje: ,,Regenerująca odżywka z cennym ekstraktem z winogron i pielęgnującym olejkiem z awokado regeneruje łamliwe włosy od środka i na zewnątrz. Bogata, czysta, roślinna receptura z lecytyną, panthenolem i biotyną (witamina H) chroni włosy przed dalszymi uszkodzeniami.''  Skład jest obiecujący, jednak u mnie lepiej sprawdza się wersja Migał i Olejek Arganowy. Odżywka dobrze się rozprowadza i spłukuje. Ma także przyjemny, lekko owocowy zapach. Zauważyłam, że bardzo nabłyszcza, jednak używam jej zbyt krótko aby ocenić jej działanie.
  • Alterra Granat i Aloes - zarówno odżywki jak i maski z tej serii używałam na samym początku pielęgnacji i pomogły mi one nawilżyć moje strasznie wtedy suche włosy, które dosłownie ,,piły'' składniki z tych produktów.  Producent obiecuje: ,, Wysokowartościowa kompozycja roślinna z ekstraktem z aloesu, granatu i kwiatu akacji pielęgnuje, nawilża oraz wzmacnia zmęczone, suche i zniszczone włosy.'' i całkowicie się z tym zgadzam.  Jest to chyba tak rozpoznawalna seria, że każda włosomaniaczka miała okazję przekonać się o jej działaniu.

Odżywki bez spłukiwania 




Używam ich po zmyciu maski/odżywki przed przystąpieniem do rozczesywania dzięki czemu nie niszczę włosów szarpaniem, co jest dla mnie szczególnie ważna, gdyż rozczesuje mokre włosy, a wtedy są one najbardziej podatne na uszkodzenia.
  • HAARKUR Express z Prowitaminą B5 i Olejkiem Babassu - kolejna odżywka z Niemiec, której raczej niestety nie dostanie się u nas. Włosy po niej rozczesują się bez większych problemów, a olejek doskonale je pielęgnuje.
  • Joanna Naturia Pokrzywa i Zielona Herbata - jest to mój absolutny hit jeśli chodzi o odżywki bez spłukiwania, o czym pisałam już wielokrotnie, Według mnie jest to odżywka idealna - po jej nałożeniu grzebień dosłownie sunie po włosach, a one same są dociążone, błyszczące i elastyczne. Odżywka ta doskonale podkreśla skręt włosów za co najbardziej ją uwielbiam i wiem, że nie zamienię jej na żadną inną.
  • Gliss Kur, Odżywka dwufazowa Hyaluron Hair Filler - stosuję ją sporadycznie (np. podczas wyjazdów, lub gdy bardzo się spieszę). Większość z nas doskonale zna produkty dwufazowe w sprayu tej marki Jest to silikonowa mieszanka kwasu hialuronowego, panthenolu, hydrolizowanej keratyny jak i kwasu mlekowego. Taki produkt doskonale sprawdza się podczas wakacyjnych wyjazdów w celu zabezpieczenia włosów przed szkodliwym działaniem słońca i wiatru. 

Isany widocznej na zdjęciu nie miałam jeszcze okazji użyć, ale gdy tylko ją przetestuje to recenzja pojawi się na blogu.
Jak widać posiadam sporo produktów do pielęgnacji i sama nie nadążam z ich zużyciem, a już planuje kolejne zakupy. Jak na razie na pewno chce wypróbować maski z serii Babuszki Agafii lub innej rosyjskiej firmy oraz przetestować odżywki Garnier Goodbye Damage oraz Oleo Repair, które mają bardzo pochlebne opinie wśród włosomaniaczek. Jednak na razie powstrzymuję się od zakupów i czekam aż zniknie połowa tego co już mam. Trzymajcie za mnie kciuki, żebym dotrwała i aby moje szaleństwo nie zdominowało rozsądku :D

Pozdrawiam, Karolina

3 komentarze:

  1. Wypróbuj Kallosa Cherry.
    Zapach przeboski, najładniejszy ze wszystkich Kallosów wg mnie.


    http://www.mollymoonlight.eu/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie strasznie mnie kusi jakiś z tych nowych Kallosów, ale znów będę męczyła jedną maskę pół roku :D

      Usuń
  2. Kallos Cherry?! Kocham wiśnie, szkoda, że go nie było jak ja kupowałam a mam Bananowy, też świetnie pachnie i u mnie działanie ok:) Super notka^^

    OdpowiedzUsuń

   
2016 © Bartosz Nowak (bassistee)