Mimo tego, że półka z moimi kosmetykami do włosów wciąż stoi pełna to jako prawdziwa włosomaniaczka nie byłabym sobą gdybym nie korzystała z kosmetycznych wyprzedaży i nie testowała nowych produktów. Przez ostatni miesiąc moja kolekcja wzbogaciła się o 3 nowe produkty jakimi są:
- olej lniany tłoczony na zimno - zakupiony w Intermarche :D
- odżywka Dove Pure Care Dry Oil - kupiona na wyprzedaży w Rossmannie z 22 na 14 zł wiec grzechem byłoby jej nie wziąć biorąc pod uwagę, że polowałam na nią od dawna
- maska Biovax Caviar - również upolowana na wyprzedaży w Rossmannie (ztego co pamiętam z 17 na 13 zł)
Olej lniany
Ze względu na to, że skończył się mój olejek Alterra Brzoza i Pomarańcza postanowiłam wypróbować coś nowego i padło właśnie na olej lniany na którego temat czytałam wiele pozytywnych opinii. Wyczytałam, że ma on duże szanse sprawdzić się w przypadku włosów suchych, łamliwych, słabych i wypadających. Ze względu na swoją przynależność do grupy olejów wielonienasyconych (zawiera około 62% kwasów Omega-3 i 12% Omega-6) olej lniany jest dobry na włosy wysokoporowate. Olej kupiłam w zwykłym markecie i za 250 ml zapłaciłam około 20 zł. Jedyny minus to specyficzna dla tego oleju krótka data ważności (1-2 miesiące) więc dzielę się nim z siostrą.
Opis: Olejek ten pozyskiwany jest z nasion lnu zwyczajnego. Swoje dobroczynne właściwości dla włosów olej lniany zawdzięcza wysokiej zawartości kwasu alfa-linolenowego (omega-3). Ponadto nasiona lnu są źródłem takich składników odżywczych jak białko, wapń, cynk, magnez i żelazo.
Opakowanie: Olej mieści się w efektownej szklanej butli z dozownikiem, co jest dosyć poręczne. Pamiętajmy o tym, że olej tego typu musi być przechowywany w butelce z ciemnego szkła i najlepiej trzymany w lodówce.
Zapach i konsystencja: Olej ma nadzwyczaj gęstą konsystencje co oceniam na plus, bo nie spływa z dłoni ani włosów przy aplikacji. W zapachu wyczuwa się lekko orzechową nutę, co nie jest jednak tak uciążliwe jak np. w przypadku oleju sezamowego.
Działanie: Po ponad miesiącu olejowania jestem w stanie stwierdzić, że olej ten naprawdę pasuje moim włosom - neutralizuje puszenie (co jest dosyć trudnym zadaniem ze względu na panujące przez cały sierpień upały), odpowiednio dociąża, uelastycznia i nadaje blask. Zauważyłam także, że łatwiej jest mi rozczesać i ułożyć włosy (ale to zapewne sprawa nie tyko oleju, ale i odżywek i masek o których za chwilę ;>)
Odżywka Dove Pure Care Dry Oil
Kupiłam ją ze względu na to, że moje włosy uwielbiają wszelkie olejki w składzie, polecała mi ją koleżanka a poza tym, jak to ja, nie mogłam przejść obojętnie obok takiej promocji. Oprócz tego chciałam w końcu wypróbować jakiś produkt tej marki na swoich włosach - kiedyś fryzjerka polecała mi właśnie Dove mówiąc, że ich odżywki dobrze nawilżają włosy.
Opis: Odżywka Pure Care Dry Oil przeznaczona jest do włosów suchych i matowych. Została wzbogacona o technologię Keratin Repair Actives i kompozycje olejku mineralnego i olejków naturalnych z afrykańskim olejkiem z orzechów makadamia. Odżywka wygładza włosy i odżywia je, aby stały się bardziej jedwabiste.
Opakowanie: Produkt jest zamknięty w efektownej białej tubie ze złotymi elementami, co bardzo mnie urzekło. Opakowanie jest bardzo poręczne i praktyczne dzięki czemu nie trzeba się męczyć z wydobyciem produktu.
Zapach i konsystencja: Odżywka ma gęstą, kremową konsystencję o niesamowitym, słodkim zapachu, który przypomina miód i wanilię, co wręcz uwielbiam, bo jestem zwolenniczką właśnie takich nut zapachowych.
Działanie: Już po pierwszej aplikacji zostałam oczarowana - włosy przy spłukiwaniu były niewiarygodnie gładkie, rozczesałam je bez pomocy żadnej innej odżywki bez spłukiwania, a co najważniejsze: po wyschnięciu moje autentycznie lśniły, co zdarza się bardzo rzadko. Był jedwabiście miękkie, nie spuszyły się a skręt został uwidoczniony. Jest to jednak odżywka, której nie będę używała zbyt często, ponieważ wyczytałam, że zbyt częste jej używanie sprawia, że po jakimś czasie nie daje już ona ta spektakularnych efektów :c
Maska L'Biotica Biovax Caviar
Od początku pojawienia się całej serii Glamour wiedziałam, że w końcu któreś z tych małych cudeniek trafi w moje ręce :D Padło na wersję ze złotymi algami i kawiorem ze względu na to, że po przeczytaniu opinii na wizaż.pl stwierdziłam, że akurat ta maska może sprawdzić się na moich lokach najlepiej. Zniechęcała mnie jedynie cena, gdyż 18 zł za 125 ml maseczki wydawało mi się zbyt wygórowane nawet jak za tak ''luksusowy'' produkt. Tak więc kiedy ujrzałam ją na promocji za 13 zł długo się nie zastanawiałam - natychmiast wylądowała w moim koszyku.
Opis: Biovax Caviar kryje w sobie niezwykłe bogactwa wydobywane z głębin wodnego świata. Zasobne w rozmaite składniki odżywcze, intensywnie nawilżą i ochronią włosy. Zamknięte w intensywnie regenerującej maseczce, zapewnią włosom wyrafinowaną pielęgnację, która podkreśli ich piękno i doda im blasku. W składzie wysoko nawilżająca gliceryna, emolient tłusty, ekstrakt z kawioru, ekstrakt ze złotych alg, olejek ze słodkich migdałów, znów humektant - betaina, ekstrakt z henny.
Ekstrakt z kawioru – bogactwo składników odżywczych zamkniętych w czarnych perełkach kawioru sprawia, że składnik ten wszechstronnie działa na włosy. Dzięki zawartości przeciwutleniaczy chroni je przed utratą koloru i zachowuje ich młodość. Aminokwasy i lipidy kontrolują poziom nawilżenia włosów i wygładzają ich powierzchnię, dodając im szlachetnego połysku.
Złote algi – obfitujące w białka, witaminy i minerały algi morskie stanowią przebogate źródło składników nawilżających i wzmacniających włosy. Złote algi z rodzaju Laminaria wykazują silną aktywność przeciwko promieniowaniu UV, chroniąc włosy przed fotostarzeniem.
Opakowanie: Opakowanie to słoiczek z czarnego plastiku ze złotymi napisami, zamykany zakrętką. Jest dosyć poręczny - nie mam problemu z jego otworzeniem i mogę obserwować ile maski zużywam.
Zapach i konsystencja: Ma treściwą konsystencję i zanurzone są w niej drobinki kawioru. Nie miałam dotąd okazji spotkać aż tak gęstej maski, co oceniam na wielki plus, ponieważ jej wydajność jest znakomita, a to właśnie jej w stosunku do pojemności bałam się na początku najbardziej. Nic bardziej mylnego - na pokrycie w pełni moich gęstych włosów wystarczy pół łyżki maski. Maseczka bardzo dobrze się aplikuje i ma bardzo przyjemny, lekko kadzidlany zapach, który utrzymuje się jakiś czas na włosach.
Działanie: Nakładam ją ca całe włosy od ucha w dół stosując nową metodę ''wprasowywania'' produktu we włosy pocierając je dłońmi na które uprzednio nakładam maskę. Następnie związuję włosy, nakładam czepek i całość podgrzewam (albo zakładam czapkę lub ciepły ręcznik). Maskę trzymam na włosach około 20-40 minut, w zależności od tego ile mam czasu. Efekt? Włosy są gładkie, błyszczące, łatwo je ułożyć i są niesamowicie sprężyste. Podsumowując - jest to kolejna maska Biovax, która się u mnie sprawdziła i sądzę, że stosunek ceny do jakości jest w tym przypadku jak najbardziej adekwatny.
A tak prezentują się moje włosy po użyciu wszystkich 3 produktów:
Zdjęcie robione dzień po, więc loki zdążyły już trochę utracić na objętości + nadal dostrzegam ''pohennowy przesusz'', gdyż tydzień temu farbowałam włosy. Największym problemem na ten moment jest ich długość, ale przy ostatnim podcinaniu końcówek dowiedziałam się, że włosy są już zdrowe i w pełni pozbyłam się spalonych włosów (a trwało to prawie 2 lata...). Tak więc jak wyglądała pielęgnacja? Na noc nałożyłam olej lniany, 20 minut przed umyciem zemulgowałam go odżywką Dove, umyłam włosy delikatnym płynem Facelle, a następne na około 30 minut nałożyłam maskę Biovax. Spłukałam (ostatnie spłukiwanie zawsze wykonuję letnią wodą), rozczesałam włosy grzebieniem z szeroko rozstawionymi ząbkami, w skalp wtarłam Jantar, a na końcówki nałożyłam cudowne serum Biovax A+E, o którym wspominałam w tym wpisie i które skradło moje serce do tego stopnia, że już zaopatrzyłam się w kilka następnych buteleczek. Serum sprawia, że końcówki naprawdę przestają się rozdwajać, są błyszczące i nie strączkują się jak po większości olejków nałożonych na włosy.
Podsumowując: jeśli nadal nie miałaś okazji spróbować olejowania to z czystym sumieniem mogę Ci polecić na pierwszy ogień właśnie olej lniany, ponieważ to jeden z najlepszych olejków, które dotychczas stosowałam. Jeśli natomiast zastanawiasz się nad zakupem odżywki lub maski to pamiętaj aby stosować je na zmianę z innymi produktami, gdyż stosowanie ich na dłuższą metę może uodpornić włosy a wtedy efekty nie będą już tak spektakularne.
Pozdrawiam, Karolina
Cześć, jestem Daria i właśnie wpadłam na Twojego bloga (też jestem w grupie włosomania na fejsbuku) Przeczytałam Twojego bloga od początku aż do tego posta.
OdpowiedzUsuńSpróbuj może innego koloru! i grzywki albo spięcia przedniej partii włosów do tyłu....Jestem ciekawa jak wyglądasz w innych fryzurach.Wg mnie lepiej Ci było w grzywce na bok, tak zalotnie, kobieco, a nie jak większość teraz nosi włosy na prosto..ale rozumiem, sama pisałaś że Twój tż woli jak masz włosy w taki sposób uczesane, więc na nic mój komentarz.
Mimo wszystko chciałabym post gdzie pokazujesz siebie w różnych fryzurach.
I pokaż się czasem cała! :)
Hej :) Jest mi niezmiernie miło, że poświęciłaś swój czas na przeczytanie wszystkich postów i mama nadzieję, że choć w niewielkim stopniu pomoże Ci to w walce o piękne i zdrowe włosy.
UsuńCo do mojej fryzury - kiedyś nosiłam grzywkę na bok i moim zdaniem wyglądałam komicznie, a sama fryzura dodatkowo odejmowała mi lat (jakbym bez tego nie wyglądała na 15 :D). Jakoś przyzwyczaiłam się już do przedziałka na środku głowy. Je.li chodzi o kolor to wielokrotnie myślałam nad jego zmianą, ale mało jaki odcień tak naprawdę mi pasuje - nie wyobrażam sobie siebie ani w blondzie ani w czerni, w brązach czułam się jakbym się ''zlewała''. Może w przyszłości pomyślę nad jakąś zmianą, ale na razie czuję się dobrze w tej aktualnej wersji :>
Pomyślę także nad stworzeniem posta w którym pokażę jak wykonać krok po kroku kilka fryzur. Dziękuję za wszelkie sugestie i rady i zapraszam do dalszego czytania bloga. Serdecznie pozdrawiam :)