"Świat zachodni uważa, że w dbaniu o cerę jest tyle przyjemności co w nitkowaniu zębów. W Korei to coś, z czego można czerpać przyjemność. Bardzo szybko zdałam sobie sprawę, że zamieszkałam w kraju, w którym pielęgnacja skóry oznacza nie tylko produkty na łazienkowej półce, ale także sposób myślenia wpływający na całe twoje życie - od jedzenia po ubrania" - pisze Charlotte Cho. Jest w tym sporo prawdy bowiem my, Polki często zaniedbujemy pielęgnacje naszej cery nie zdając sobie sprawy, że to jak traktujemy ją każdego dnia przełoży się na jej stan w przyszłości. A przecież każda z nas chciałaby być posiadaczką gładkiej, napiętej i rozświetlonej cery przez jak najdłuższy czas.
O ile włosy możemy po prostu ściąć i zapuścić nowe, o tyle nasza skóra nie podlega wymianie. No chyba, że planujecie liffting czy botox jednak ja jestem takim zabiegom stanowczo przeciwna. Od zawsze staram się dbać o swoją cerę jednak jeszcze do niedawna popełniałam sporo błędów, które odbijały się na jej kondycji. W czasach dojrzewania zmagałam się z trądzikiem różowatym i innymi niedoskonałościami więc już wtedy musiałam się nauczyć odpowiednio dbać o swoją skórę. Jednak dopiero po przeczytaniu książki ,,Sekrety urody Koreanek'' moja pielęgnacja stała się w pełni świadoma i dopasowana do typu mojej cery. Po dwóch miesiącach mogę już śmiało powiedzieć, że stan skóry mojej twarzy znacznie się poprawił - jest gładsza, sprężysta, zniknęły malutkie zmarszczki mimiczne, które powstały od śmiania się, a do tego sam makijaż prezentuje się o niebo lepiej.
Jak wygląda moja pielęgnacja?
Sekrety urody koreanek, Rysunek Gemma Correll
Tak, sama muszę przyznać, że początkowo perspektywa wykonywania codziennie tych wszystkich rzeczy mnie przerażała i stwierdziłam, że taka pielęgnacja musi być bardzo czasochłonna i mozolna. Mimo to postanowiłam stopniowo wprowadzać teorię w praktykę i teraz po ponad dwóch miesiącach całe tych ,,10 kroków'' zajmuje mi około dziesięciu minut!
- Dwuetapowe oczyszczanie - pierwsze co mnie zdziwiło to to, że wieczorem Koreanki oczyszczają twarz...olejkami! Jakoś nie potrafiłam sobie wyobrazić, że olejek potrafi zmyć cokolwiek. Jakie było moje zdziwienie gdy po pierwszym nałożeniu olejku z awokado i wykonaniu masażu twarzy zauważyłam, że cały makijaż zwyczajnie się rozpuścił, a masaż sprawił, że napięta po całym dniu twarz momentalnie się rozluźniła. Oczywiście demakijaż oczu pozostał tu bez zmian.
- Warstwę olejku zwilżam wodą dzięki czemu powstaje swoista emulsja, która usunie sebum, martwe komórki i bakterie. Całość spłukuję ciepłą wodą. Następnie nakładam żel lub piankę, którą aktualnie oczyszczam twarz (zwykle jest to płyn Facelle lub Cethapil). Mam bardzo wrażliwą skórę skłonną do alergii i zaczerwień więc staram się unikać mocnych detergentów i alkoholu w składzie. Do mycia używam sonicznej szczoteczki Foreo. Spłukuję obfitą ilością wody - ostatnie chluśnięcia wykonuję chłodną wodą by domknąć pory.
- Tonizacja - to coś co wcześniej niestety nie miało miejsca w mojej pielęgnacji. Mało która z nas wie, że dobrze dobrany tonik reguluje wskaźnik pH, dzięki czemu minimalizuje podrażnienia, które mogą być przyczyną powstawania wyprysków i niedoskonałości lub prowadzić do nadwrażliwości skóry. Dodatkowo tonizacja ułatwia wchłanianie kosmetyków używanych w kolejnych etapach i wspomaga ich działanie.
- Serum lub esencja - nadal panuje przekonanie, że kosmetyki tego typu przeznaczone są wyłącznie do cery dojrzałej. Nic bardziej mylnego - możemy stosować serum czy esencje, które mają działanie typowo nawilżające, rozjaśniające czy takie jak np. IT'S SKIN Power 10 Formula VB Effector, które kontroluje wydzielanie sebum i przywraca skórze równowagę hydro-lipidową. Odkąd je stosuję moja skóra nabrała zdrowego wyglądu i zdecydowanie mniej się przetłuszcza. Te kremy wodne, owszem są bardzo skoncentrowane ale też ich składniki bardzo szybko się ulatniają, aby temu zapobiec mamy następny krok czyli nawilżanie, które ,,zamknie'' te składniki w skórze.
- Nawilżanie - ten krok stosuje większość z nas. Jeśli chodzi o kremy to stanowczo stawiam na nasze polskie marki - Ziaję, Vianek czy Sylveco, które mają bardzo dobre naturalne i nieuczulające składy. Szczególnie mogę polecić nawilżający krem pod oczy od Vianek oraz lekki krem brzozowy Sylveco.
- Krem z filtrem UV - kremy z filtrem są stosowane przez Koreańczyków od najmłodszych lat życia, ponieważ świadomość szkodliwości słońca jest im wpajana od dziecka. Stosują go w każdą porę roku, bo wiedzą, że nawet wtedy promieniowanie słoneczne przyspiesza starzenie się skóry oraz powoduje alergie i zaburzenia pigmentacji. Ja sama mam bardzo jasną karnację i każde opalanie kończy się dla mnie czerwoną, poparzoną i przesuszoną skórą, więc staram się go unikać. Przed nałożeniem makijażu wklepuję więc w skórę krem do twarzy z filtrem 50 SPF.
- Krem BB - jest to kolejny kosmetyk, który odkryłam dzięki książce Charlotte Cho. Wcześniej trudno mi było kupić dobry podkład, który byłby jasny i nie zapychał. Koreańskie kremy BB/CC bazują na bogatych składnikach pielęgnacyjnych. Zazwyczaj łączą w sobie funkcje podkładu, bazy, kremu przeciwsłonecznego oraz kremu nawilżającego. W ich skład wchodzą silne antyoksydanty, substancje nawilżające, peptydy stymulujące odnowę komórkową z dodatkiem pigmentów ujednolicających koloryt skóry. Ja sama przetestowałam kilk kaultowych kremów jak Skin79 Hot Pink, Missha M Perfect Cover czy Holika Holika Luminous Silk. Moje serce skradł jednak pod każdym względem grzybkowy SkinFood. Ekstrakty z grzybów i aloesu w nim zawarte doskonale nawilżają i odżywiają skórę podczas gdy arbutyna i adenozyna sprawiają, że twarz staje się jaśniejsza i przejrzysta. Mój odcień to #2 Radiant Skin czyli wersja ciemniejsza, co może wydawać się śmieszne gdyż przy doborze odcieniu każdego drogeryjnego podkładu nawet najjaśniejsze wyglądały na mojej cerze na pomarańczowe. Azjatyckie kremy BB mają to co siebie, że są bardzo jasne, więc dla mnie to ogromny plus.
- Peeling, maseczka - osobiście stosuję peeling 1-2 w tygodniu i jest to pasta oczyszczająca Ziaja z liściem manuka, która doskonale oczyszcza pory. Koreanki preferują za to peelingi enzymatyczne, które przez zawarte w nich kwasy delikatnie złuszczają naskórek dzięki czemu taki peeling można stosować niemal codziennie. Ja wykonuję peeling przeważnie po to by przygotować twarz na nałożenie maseczki. Moi ulubieńcy to Fitoaktywna witaminowa maseczka do twarzy Banii Agafii oraz maski w płachcie, które również wywodzą się z Korei. Materiał z nasączonymi aktywnymi składnikami bezpośrednio przylega do naszej cery, dzięki czemu wymiana powietrza jest ograniczona, a składniki mogą przeniknąć do najgłębszych warstw skóry przynosząc lepsze i bardziej widoczne rezultaty.
Takie maski jak na razie są dosyć rzadko spotykane na naszym polskim rynku - wiem, że są dostępne jedynie w Sephorze i Hebe. Ja swoje często zamawiam przez internet, a ostatnio razem z siostrą podjęłyśmy się wykonania takich maseczek samodzielnie o czym możecie dowiedzieć się więcej z jej wpisu na ten temat :)
Pozdrawiam, Karolina
Masz może numer do K&l w wieluniu ??
OdpowiedzUsuńNiestety nie, ale poszukaj na ich stronie na fb może :)
Usuń