STRONA GŁÓWNA   •    PORADY   •    PRODUKTY   •    MOJE WŁOSY   •    INNE
PRODUKTY |
PORADY |
MOJE WŁOSY |

Ulubione produkty do pielęgnacji

Czas na ulubieńców, czyli produkty które moje włosy pokochały od pierwszego użycia i na stałe goszczą już w moim rytuale pielęgnacyjnym. Od jakiegoś czasu o wiele bardziej stawiam na jakość a nie ilość kosmetyków na mojej półce. Wiem co służy moim kosmykom więc nietrafione zakupy nie mają już miejsca. Jeśli jesteście ciekawe jakie kosmetyki włosowe są moim absolutnym ,,must have'' i poleciłabym je każdej z Was to zapraszam do dalszej części wpisu :)


Szampony i peeling























Przyznam szczerze, że w tę kategorię inwestuję najmniej bowiem według mnie szampon ma za zadanie jedynie oczyścić skórę głowy i włosy. Nie wierzę, że coś co jest na naszych włosach nie dłużej niż kilka minut może w jakikolwiek sposób je nawilżyć lub odżywić. Z tym że jeśli ktoś tak jak ja posiada wrażliwą skórę głowy powinien przykładać większą wagę do wyboru tego produktu i koniecznie czytać składy. Dla mnie pod tym względem już od prawie dwóch lat wygrywa płyn Facelle z dodatkiem awokado i ekstraktem z rumianku. Choć opinie co do mycia włosów płynem do higieny intymnej są mocno podzielone, bo przecież od mycia włosów są szampony to proszę wskażcie mi szampon, który ma tak dobry, delikatny skład a jednocześnie domyje każdy olej - będę wdzięczna!

Skład: Aqua, Lauryl Glucoside (łagodny detergent), Cocamidopropyl Betaine (łagodny detergent), Lactic Acid (kwas mlekowy - reguluje odnowę komórkową skóry, zwiększa skuteczności działania innych preparatów kosmetycznych ), Glycerin (gliceryna - ma właściwości nawilżające)  , Sodium Chloride (stabilizator), Sodium Benzoate (konserwant), Coco-Glucoside (substancja myjąca pochodzenia roślinnego), Glyceryl Oleate (emulgator), Sorbitol (utrzymuje nawilżenie skóry), Urea (mocznik - substancja silnie nawilżająca) , Propylene Glycol (konserwant), Allantoin (działa 
regenerująco, ułatwi gojenie, nawilża), C12-15 Alkyl Lactate (emolient) Parfum, Serine (składnik zapachowy, środek kondycjonujący do włosów), Sodium Lactate (substancja utrzymująca odpowiednie pH), Butylene Glycol (składnik zapachowy), Chamomilla Recutita Flower Extract (ekstrakt z rumianku), Persea Gratissima Fruit Extract (ekstrakt z awokado), Ethoxydiglycol (składnik zapachowy), Bisabolol (składnik olejku rumiankowego), Potassium Sorbate (konserwant)

Drugi produkt widoczny na zdjęciu to delikatny szampon z aloesem marki Balea. Przywiozła mi go ostatnio mama i po analizie składu, który nie zawiera perfum, barwników, konserwantów, olejków eterycznych, glutenu, parabenów, silikonów ani oleju parafinowego uznałam, że warto go przetestować. Sprawdził się bowiem nie wystąpiło u mnie żadne podrażnienie a włosy były domyte i nie plątały się. Myślę, że sprawdziłby się u każdego wrażliwca, a do tego na plus przemawia bardzo niska cena - około 5-8 zł w przeliczeniu na polskie złote. Niestety szampon można kupić jedynie w sieci drogerii DM.





















Absolutnym strzałem w 10-tkę w mojej pielęgnacji okazał się zakup tego nieco dziwnego kosmetyku jakim jest rokitnikowy scrub do skóry głowy od Natura Siberica. Dokładną jego recenzję znajdziecie W TYM wpisie. Dodam, że chociaż peeling stosuję od początku lutego raz w tygodniu to zużyłam na razie jakieś 3/4 tuby, więc wydajność również na plus.

Maski


Maski do włosów to, zaraz po olejach, produkty, którym zawdzięczam najwięcej jeśli chodzi o kondycję moich włosów. Na zdjęciu trzy z czterech moich ulubieńców - brakuje tu jedynie nawilżającej maski Ecolab, która właśnie mi się skończyła, ale na pewno w przyszłości do niej wrócę.

Jeśli chodzi o maski Biovax to w zasadzie nie ma takiej z której byłabym niezadowolona jednak ta, którą miałam okazję przetestować dzięki współpracy ze sklepem Biutiq wygrała bezkonkurencyjnie ze swoimi poprzedniczkami. Moje wrażenia na jej temat opisałam TUTAJ. Maska właśnie dobija mi denka i jestem pewna, że kupię ją ponownie dla tego blasku, odżywienia i podkreślenia skrętu.

Kolejna maska to aktywna czarna maska na bazie szungitu, którą stosowałam już mniej więcej rok temu i bardzo przypadłyśmy sobie do gustu. Ma tak dobry skład, że grzechem byłoby nie nakładać jej także na skórę głowy. A do tego ten świeży, lekko morski zapach... Jej pełną recenzje wraz ze składem możecie znaleźć TUTAJ.

Ostatni zakup, który planowałam już jakiś czas to marokańska czarna maska od Planeta Organica, która od jakiegoś czasu tak podbija internet i skusiłam się na nią i ja. Jednak gdy w końcu chciałam ją zamówić to nie była dostępna praktycznie na żadnej stronie - maska jest dosłownie rozchwytywana!


Nie będę ukrywała, że miałam duże oczekiwania co do tego produktu, który jest wychwalany przez tak wiele włosomaniaczek i oczywiście nie zawiodłam się. Już po pierwszym użyciu włosy przy spłukiwaniu były śliskie, gładkie i miękkie. Zaskoczył mnie jedynie kolor bowiem maska nie jest czarna, a...zielona! Dosłownie przypomina jakąś trawiasto-bagienną mieszankę, co może przynieść lekkie obawy. Poczytałam jednak i nawet blondynki nie muszą się obawiać - maska nie zabarwia włosów. Bardzo przyjemnie się ją nakłada bowiem ma gęstą, wręcz maślaną konsystencję dzięki czemu nie spływa z włosów. Zapach za to jest dosyć charakterystyczny - orientalny i trochę przywodzi na myśl męskie perfumy więc nie każdej z nas przypadnie do gustu. A jakie były efekty? Po ploopingu loczki stały się idealnie sprężyste, dociążone i błyszczące. Zauważyłam, że nawet końce, które ostatnio są trochę przesuszone stały się bardziej zdyscyplinowane, a włosy zupełnie przestały się puszyć. 

Skład:  Aqua with infusions of Organic Argania Spinosa Kernel Oil (olej arganowy), Organic Citrus Aurantium Amara Flower Oil (olej neroli), Laurus Nobilis Leaf Extract (olej laurowy), Olea Europaea Fruit Oil (oliwa z oliwek), Eucalyptus Globulus Leaf Oil (olejek eukaliptusowy), Lavandula Angustifolia (Lavender) Oil (olejek lawendowy), Origanum Vulgaris Extract (ekstrakt z lebiodki pospolitej); Cetearyl Alcohol, Glyceryl Srearate, Behentrimonium Chloride, Cetyl Ether, Isopopyl Palmitate, Cyclopentasiloxane, Dimethiconol, Guar Hydroxypropyltrimonium Chloride, Parfum, Benzyl Alcohol, Benzoic Acid, Sorbic Acid, Citric Acid

Jak widać maska jest mieszanką oleju arganowego, neroli, laurowego oraz oliwy z oliwek. W składzie znajdują się także olejki eteryczne (lawendowy i eukaliptusowy), ekstrakt z oregano oraz dwa przyjazne silikony (jeden lotny a jeden łatwo zmywalny). Jako że moje włosy uwielbiają emolienty to nie mogłyśmy się nie pokochać :)

Odżywka

























Tej odżywki chyba nie muszę Wam już przedstawiać - wielokrotnie przewijała się przez mojego bloga i zdałam sobie sprawę, że jest to produkt, który od ponad dwóch lat gości u mnie na stałe. Jest to odżywka, która idealnie sprawdzi się na wysokoporowatych, suchych, zniszczonych i puszących się włosach, a w szczególności na takich, które się falują bądź kręcą. Według mnie jest ideałem - moje włosy nigdy się na niej nie zawiodły i efekt za każdym razem jest taki sam - mięsiste, odpowiednio dociążone  i lśniące kosmyki. Nakładam ją zawsze gdy nie chcę eksperymentować a zależy mi na gwarantowanym efekcie ,,wow''. Do tego ten zapach! Jest tak piękny, że chciałabym aby powstały perfumy na jego bazie. Dotychczas żaden inny produkt go nie przebił. Konsystencja jest gęsta niczym w masce więc to kolejny plus. Poleciłam ją już wielu koleżankom i zawsze potem dziękowały więc naprawdę warto ją wypróbować. Jeśli miałabym polecić Wam tylko jeden produkt to byłaby to właśnie ta odżywka.

Olej i olejki 


























Olejowanie to dla mnie najważniejszy element pielęgnacji i wiem, że to właśnie ono przyczyniło się najbardziej do poprawy kondycji moich włosów. Choć teraz moje włosy zmierzają już bardziej do średnioporowatych to nadal funduję im zabieg olejowania praktycznie przed każdym myciem. Nadal moim numerem jeden w tej kwestii jest COCOMASK czyli czysty, nierafinowany olej kokosowy zmieszany z lawendowym, który jak pisałam w tej recenzji jest duetem idealnym. Choć zaczęłam go używać w lutym tego roku to nadal mam jeszcze pół opakowania! Produkt jest więc bardzo wydajny a efekty olejowania nim spektakularne.























Powyższa kombinacja służy mi od dłuższego czasu do zabezpieczania końcówek po każdym umyciu. Serum Biovax z witaminą A i E zaczęłam stosować w maju 2015 roku i od tamtego czasu używam go na stałe. Nigdy nie wierzyłam, że jakiekolwiek serum będzie w stanie nie tylko zabezpieczyć końcówki, ale i zatrzymać ich rozdwajanie! Od kiedy go używam znacznie rzadziej muszę podcinać włosy, ponieważ nie kruszą się już i nie łamią. Dodatkowo to cudo ma bardzo przyjemny zapach i nie skleja ani nie obciąża włosów jak większość innych silikonowych serum. Jeśli nadal Was jednak nie przekonałam to zapraszam na wizaż gdzie ma bardzo pochlebne opinie.

Całkiem niedawnym odkryciem jest za to serum Biosilk Maracuja Oil. Niestety należę do osób, które zostały pokrzywdzone słynnym jedwabiem z alkoholem tej firmy więc ze zdziwieniem przeanalizowałam skład, kiedy natrafiłam na ten produkt w Rossmannie. Takim oto sposobem finalnie serum wylądowało w koszyku. Pierwszy oczarował mnie słodki zapach, który kojarzy mi się z gumą balonową. Serum świetnie wygładza i nabłyszcza końcówki, dyscyplinuje włosy nie obciążając ich. Często używam go na całą długość gdy włosy się spuszą i genialnie się sprawdza w tej roli. Generalnie zwracam honor Biosilkowi! 

Mam nadzieję, że ten wpis pomoże choć kilku z Was dokonać wyboru podczas następnych włosowych zakupów i że u Was te produkty również staną się wtedy tymi ulubionymi :) A może macie jakieś swoje hity, które mogłybyście polecić?

Pozdrawiam, Karolina 









Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

   
2016 © Bartosz Nowak (bassistee)