Zestaw składa się z: regenerującej maski olejowej, szamponu nawilżającego, balsamu wygładzającego oraz foliowego czepka. To wszystko znajdziemy w kartonowym pudełeczku o charakterystycznej ,,bursztynowej'' szacie graficznej.
Biorąc pod uwagę skład każdej saszetki widać, że to dobry produkt. Producent zapewnia także, że 87% składników jest naturalne i że kuracja nie zawiera olejów mineralnych, barwników ani alkoholu.
Największe nadzieje wiązałam z regenerującą maską, ponieważ mamy tutaj : olej awokado (moje włosy go kochają), olej kokosowy, glicerynę, jedwab, olej jojoba, olej arganowy, mocznik i ekstrakt z bursztynu. Dodatkowo dzięki aplikacji ciepłej maski, łuski włosa otwierają się czerpiąc całą moc z dobroczynnych składników. Szampon nie wyróżnia się niczym nadzwyczajnym - SLS zaraz po wodzie, więc do delikatnych nie należy, ale to pewnie po to aby dokładnie zmyć oleje. Dalej w jego składzie znajduje się mocznik, ekstrakt z bursztynu, inulina, pantenol oraz kolagen. Balsam zawiera za to emolienty, glicerynę, wyciąg ze skrzypu polnego i innych ziół, inulinę, keratynę, proteiny pszenicy i mocznik. Skład tej kuracji jest więc dosyć bogaty i w pełni pomaga zachować w pielęgnacji równowagę proteinowo- emolientowo-humektantową.
Sposób użycia
- Podgrzaną wcześniej w gorącej wodzie zawartość saszetki z maską olejową nałożyłam na suche włosy, założyłam czepek i ciepłą wełnianą czapkę i pozostawiłam tak na pół godziny.
- Umyłam włosy szamponem nawilżającym - już wtedy włosy przy spłukiwaniu były śliskie i lejące.
- Nałożyłam balsam wygładzający i metodą ,,wprasowywania'' rozprowadziłam po włosach i po chwili spłukałam, Producent informuje, że jeśli włosy są mocno przesuszone i potrzebują intensywnej regeneracji to warto pozostawić balsam bez spłukiwania.
Efekty
Moje włosy ostatnio stały się bardziej przesuszone i trudno było mi je ułożyć, Miałam ogromną nadzieję, że po tej kuracji trochę odżyją i wreszcie skończą się moje ,,bad hair days''. Jak wyżej pisałam - już przy spłukiwaniu i zmywaniu maski olejowej włosy były gładkie i śliskie a to bardzo dobry znak. Po użyciu balsamu pozwoliłam im naturalnie wyschnąć ugniatając je tylko głową w dół. Na końcówki nałożyłam moje ukochane serum z Biovax z witaminą A i E. Akurat w ten dzień postanowiłam zrobić sobie kilka zdjęć więc efekty możecie ocenić sami:
Jak widać włosy są odpowiednio dociążone, nie spuszyły się i całkiem ładnie ułożyły bez żadnych wspomagaczy. Jestem jak najbardziej zadowolona z efektów po tej kuracji i na pewno będę do niej wracać w ,,kryzysach włosowych''. Polecam każdej z Was ją przetestować!
Pozdrawiam, Karolina
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz