STRONA GŁÓWNA   •    PORADY   •    PRODUKTY   •    MOJE WŁOSY   •    INNE
PRODUKTY |
PORADY |
MOJE WŁOSY |

Jak radzić sobie z ŁZS? Aktualna pielęgnacja mojej problematycznej cery

Ze względu na to, że kilkukrotnie byłam przez Was pytana o pielęgnacje mojej twarzy postanowiłam w końcu stworzyć o tym oddzielny wpis. Jest to dla mnie dosyć trudny temat gdyż w okresie dorastania stan mojej cery był okropny, a wszystko to za sprawą łojotokowego zapalenia skóry z którym niestety zmagam się aż do tej pory...



Co to właściwie jest ŁZS?


Łojotokowe zapalenie skóry jest to forma przewlekłego stanu zapalnego skóry, które przejawia się łuszczeniem i zaczerwienieniem skóry w niektórych obszarach twarzy. Zmiany łojotokowe są widoczne w okolicy ust, brody, brwi oraz skrzydełek nosa. Prawdziwa przyczyna łojotokowych zmian skórnych jest mało znana.

Z ŁZK zmagam się mniej więcej od gimnazjum kiedy to plamy były naprawdę widoczne i skóra łuszczyła się bardzo mocno. Pierwsza wizyta u dermatologa nie tylko nic nie dała, ale i pogorszyła sprawę. Do tej pory pamiętam jak wstydziłam się chodzić do szkoły. Na szczęście w końcu trafiłam na panią dermatolog, która znała się na rzeczy i po długiej i ciężkiej dla mnie kuracji udało mi się wygrać z tą chorobą. Najgorszy był dla mnie okres początkowy gdy wystąpił tzw. ,,wysyp'' i wszyscy wokół pytali co mi się stało... Później na szczęście było już tylko lepiej, ale niestety ta choroba skóry ma tendencję do nawrotów i chcąc nie chcąc zmagam się z nią do dziś.























Pielęgnacja mojej problematycznej cery jest dosyć złożona i muszę uważać na produkty, które stosuję. Staram się wybierać kosmetyki naturalne i hypoalergiczne, które dobrze odżywią i nawilżą a jednocześnie nie podrażnią. Mam cerę mieszaną z tłustą strefą T i przesuszającymi się policzkami, a do tego często pojawiają się na niej jakieś niespodzianki. Jeśli chodzi o cały ,,rytuał'' krok po kroku to opisałam to szczegółowo w poście na temat koreańskiej pielęgnacji. Dziś skupię się na produktach, których używam.

Oczyszczanie 
























Jako, że od kilku miesięcy przedłużam rzęsy to staram się unikać tłustych formuł, które mogłyby rozpuścić klej. Demakijaż wykonuję więc tylko i wyłącznie płynami micelarnymi przeznaczonymi do skóry wrażliwej. Od dłuższego czasu moim faworytem był Garnier 3w1, który bez większego trudu radzi sobie ze zmyciem całego makijażu i nie powoduje u mnie szczypania czy ściągnięcia skóry. Ostatnio jednak moje serce zdobył lipowy płyn micelarny mojej ulubionej marki SYLVECO - ma cudowny zapach, bez problemu w kilka sekund rozpuszcza makijaż oczu, a do tego mam wrażenie, że delikatnie nawilża skórę, czego nigdy nie oczekiwałam od płynu do demakijażu.

















Do mycia twarzy używam naprzemiennie emulsji micelarnej Cetaphil polecanej przez większość dermatologów, oraz tymiankowego żelu SYLVECO, który genialnie oczyszcza i koi podrażnienia. Do mycia twarzy stosuję soniczną szczoteczkę FOREO bez której nie wyobrażam już sobie oczyszczania.





















Jeśli chodzi o złuszczanie to jest ono bardzo ważnie w mojej ,,przypadłości'', ale muszę uważać by zbytnio nie podrażnić skóry, więc jakiś czas temu zdecydowałam się w końcu na peeling enzymatyczny. Peeling SYLVECO delikatnie, ale skutecznie rozpuszcza martwe, zrogowaciałe komórki, wygładza i poprawia strukturę skóry, ujednolica koloryt cery. Jest bardzo delikatny i szczególnie poleca się go do cery naczynkowej, wrażliwej i suchej, bo nie zawiera drobinek ścierających i nie powoduje mechanicznych podrażnień skóry, a złuszczanie martwych warstw naskórka następuje poprzez wpływ enzymów roślinnych. Idealny dla osób, które nie tolerują zabiegów mechanicznych lub eksfoliacji kwasami.  Zastąpił on mojego dotychczasowego faworyta, czyli pastę oczyszczającą z liściami manuka od Ziaji, która ma jednak dosyć duże drobinki i teraz stosuję go tylko jeśli zależy mi na mocnym oczyszczeniu przed nałożeniem maseczki.

Tonizacja i odżywianie
























Zanim w moje ręce trafiła książka ,,Sekrety urody Koreanek'' nie miałam pojęcia jak ważna jest tonizacja naszej skóry po umyciu czy stosowanie serum przed nałożeniem kremu. Teraz oba te produkty uważam za niezbędny element mojej pielęgnacji. Tonik ma za zadanie regulować wskaźnik pH naszej skóry, co jest bardzo ważne jeśli nie chcemy doprowadzić do powstawania podrażnień i wyprysków. Dodatkowo przygotowuje naszą skórę na przyjęcie składników odżywczych. Moim ulubieńcem w tej kwestii jest tonik ogórek marki Ziaja. Cera jest po nim odświeżona, ale nie ściągnięta, a co najważniejsze nie zawiera alkoholu w składzie. 

Serum na które ostatnio się zdecydowałam to aktywne serum korygujące Bielenda. Ma w składzie kwas migdałowy, który moja skóra uwielbia i często wybieram kosmetyki oparte właśnie na nim oparte. Super Power Mezo Serum jest przeznaczone do cery mieszanej i tłustej z niedoskonałościami i rozszerzonymi porami. Jest niekwestionowanym hitem internetowych rankingów i sama nie mogę już doczekać efektów po miesięcznej kuracji, gdyż wtedy  podobno dopiero naprawdę widać realne efekty. 

Czego możemy spodziewać się po tym produkcie?
  •  wyraźnego zredukowania zaskórników, niedoskonałości 
  •  zmniejszonej ilości wydzielanego przez skórę sebum
  • rozjaśnienia przebarwień potrądzikowych
  • lekkiego spłycenia porów
  • przyśpieszenia gojenia jeśli coś nam wyskoczy
  •  większego napięcia skóry

Nawilżanie 
























Regularne nawilżanie to moja codzienna rutyna, gdyż bez tego moja skóra szybko się przesusza i łuszczy. Na te partie, które są objęte ŁZS nakładam specjalnie przeznaczony do nich krem La Roche Posay KERIUM DS. Dzięki kremowi zaczerwienienia i łuszczenia są zneutralizowane, skóra odzyskuje komfort i jest ukojona. Naturalna bariera ochronna skóry zostaje wzmocniona. Po miesięcznym stosowaniu widzę znaczną poprawę i jestem bardzo zadowolona z działania tego kremu.  Na pozostałe partie, tj, policzki, czoło i szyję nakładam zaś ulubiony krem nawilżający Vianek, który świetnie sprawdza się jako baza pod makijaż - szybko się wchłania i nie pozostawia tłustego filmu. Nawilża, ale nie zapycha, a właśnie tego wymagam od kremu na dzień.























Przy mojej skłonnej do przetłuszczania się się cerze trudno było mi znaleźć krem na noc, który dobrze ją odżywi i nawilży, a przy tym nie zapcha porów. Zwykle budziłam się z bardzo świecącą twarzą i czułam, że krem niedostatecznie się wchłoną, a jedynie pozostawił tzw. ,,film''. Wszystko zmieniło się odkąd zaczęłam używać kremu Baikal nocny detox dla skóry tłustej i mieszanej. To nietłusty krem o lekkiej konsystencji, który pomaga uwolnić skórę z toksyn, nadaje jej świeży wygląd i zapewnia głębokie nawilżenie. Na początku obawiałam się, że może jednak zbyt lekki na noc. Nic bardziej mylnego - krem nadaje wspaniałej świeżości, koi i nawilża. Już po pierwszy użyciu gdy wstałam rano i spojrzałam w lustro byłam w lekkim szoku, bo cera w końcu nie była tłusta, a za to wydawała się bardzo wypoczęta. Aktualnie to mój numer 1 jeśli chodzi o kremy na noc.

W jego skład wchodzą:

  • Swertia bajkalska (niebielistka) - przywraca naturalną równowagę skóry, ściąga pory i zapobiega "świeceniu" się skóry.
  • Uczep trójlistny - ma działanie uspokajające, eliminuje podrażnienia i zaczerwienienia skóry.
  • Malwa niebieska - odżywia skórę w witaminy A, B i C, pomaga usunąć toksyny.
  • Organiczny ekstrakt z białej herbaty -działa pobudzająco i regenerująco na skórę. Wykazuje działanie przeciwstarzeniowe.
  • Organiczny ekstrakt z nagietka -  zapobiega nadmiernemu wyparowywaniu wody z powierzchni skóry, zmiękcza i wygładza powierzchnię naskórka. Ma działanie przeciwzapalne, ściągające, nawilżające, a także przyspiesza regenerację naskórka.
  • Glinka - ma właściwości absorbowania nadmiaru łoju, zamyka pory, działa ściągająco.























Nie wyobrażam sobie mojej pielęgnacji bez nałożenia kremu pod oczy zarówno rano jak i na noc. Mam skłonności do tzw. worków i opuchlizny z rana i świetnie radzą sobie z nią zarówno nawilżający krem Vianek jak i ten łagodzący od SYLVECO. Oba kremy mają lekką konsystencję, dzięki czemu szybko się wchłaniają. Po ich nałożeniu moje poranne worki są mniej widoczne, a delikatna skóra wokół oczu nawilżona i sprężysta. Również korektor i puder utrzymuje się dłużej na swoim miejscu i nie roluje się. Po moich obserwacjach mogę stwierdzić, że oba te kremy działają bardzo podobnie i trudno mi tu wyłonić faworyta.

Na noc zawsze wklepuję w skórę wokół oczu coś bardziej treściwego i z gęstszą formułą i ostatnio jest to krem pod oczy Resibio, który ma za zadanie zniwelować cienie i obrzęki, rozświetlić spojrzenie oraz zapobiegać powstawaniu zmarszczek poprzez poprawę mikrokrążenia. Krem ten zawiera aż 15 składników, które wpływają na odpowiedni poziom nawilżenia skóry, m.in. olej arganowy, sezamowy czy wyciąg z korzenia rabarbaru.  Producent pisze również, że: ,, Krem pod oczy Resibo redukuje cienie i obrzęki poprzez usprawnienie krążenia - dzięki wyciągowi z ruszczyka kolczastego i kofeinie. Natomiast ekstrakt ze skórki cytrynowej ma działanie udrażniające i przeciwobrzękowe – wzmacnia naczynia krwionośne i wspomaga ich przepuszczalność.'' Cały skład jest oparty na naturalnych i wegańskich składnikach. Dodatkowo uwagę przyciąga piękne opakowanie i nieziemski zapach w którym zakochałam się od pierwszego użycia. Sądzę, że polubimy się z tym kremem.

A wy jak dbacie o swoją skórę? Macie swoich ulubieńców?




2 komentarze:

  1. Super post Kochana, chyba w końcu skuszę się na to serum z Bielenda, bo też słyszałam o nim duzo dobrego :-*

    OdpowiedzUsuń
  2. Pasta Ziaji jest cudowna! używam co 3 dni <3

    OdpowiedzUsuń

   
2016 © Bartosz Nowak (bassistee)